poniedziałek, 17 września 2012

Komu bije dzwon


Coś mu nie pasowało. Mężczyzna odpoczywał po długim dniu podróży. Węgierskie miasteczko na prowincji. raczej małe. Wieczorem już opustoszałe, więc mężczyzna spokojnie zaparkował swój samochód na parkingu pod kościołem i szykował się do snu. Ale zmęczenie i tanie wino z supermarketu zaczęły pobudzać wyobraźnię.
I ten dzwon. Nieludzko głośny, ale jakby głuchy, dostojny, smutny i uroczysty. Taki sam jak w Warszawie, Londynie, Kopenhadze. Mężczyzna zamknął oczy i wyobraził sobie że cała Europa jest ogromnym dzwonem.
Tak! Dlaczego nikt na to nie wpadł wcześniej? Przecież najbardziej trwałym, uniwersalnym symbolem Europy mógłby być dzwon. Czy gdzieś jeszcze jest on tak ważny jak w naszej kulturze? Chyba nie. Owszem, w Azji jest też powszechny, ale tylko u nas tak bardzo kojarzy się z władzą, zarówno świecką jak i duchową. Dzwon zawsze oznajmiał coś niezwykłego. Wojnę, pożar, zarazę, śmierć. Ale też wesele. Dzwonki wieszano na szyi skazańcom, nosili je błaznowie. W dawnych czasach wierzono, że dzwony mają właściwości uzdrowieńcze oraz że zapobiegają rozprzestrzenianiu się zarazy. Dzwonom nadawano imiona. Zygmunt i Nowak w Krakowie, Urban w Bieczu, Maryja w Licheniu. Tak dzwon to jest to.
Dzwonka nie mógł sobie nosić byle kto. Kto dzierżył dzwon, kto dzwonił, znaczyło miał władzę. Pan dzwonił na służbę w magnackim domu. Sędzia dzwonkiem uspokajał strony procesu. Ministrant dzwonkiem skłaniał ludzi do klękania przed ołtarzem. Dzwony mają w sobie siłę. Mężczyzna przypomniał sobie jak w 2005 roku dwa razy słyszał dzwony, które przyprawiały o gęsią skórkę. Raz gdy umierał stary papież, drugi, gdy wybrano nowego. Setki warszawskich dzwonów wczesnym wieczorem w kwietniu 2005. Tysiące płaczących ludzi, smutne twarze, żałujące tego co musiało nastąpić. Mężczyzna zamknął wówczas oczy i widział, jak inne dzwony, tysiące katolickich dzwonów z całego świata żegna świętego starca w bieli - jednego z najpotężniejszych władców w Europie. A kilka tygodni później te same dzwony witały następnego.
Ale są też miejsca, gdzie dzwony są obdzierane ze swojego dostojeństwa, pomyślał mężczyzna. Choćby ta śmieszna czapka błazna. Albo muzeum w Przemyślu gdzie można oglądać, pospołu dzwony i... fajki. Czy fajki mają w naszej kulturze jakąś nadprzyrodzoną symbolikę? Raczej nie. Fajkę palić mogą wszystkie stany i nikt nie ma nikomu tego za złe. Egalitaryzm, tylko męski, ale jednak. Fajka z dzwonem nijak się nie klei. Przecież w kościołach palić nie wolno. Albo na szyjach zwierząt. Tutaj dzwonki miały pomóc nie oddalić się od stada we mgle. A więc jednak jakaś zbieżność symboliczna pozostaje: dzwon na kościelnej wieży jest symbolem katolickiej wspólnoty, na szyi krowy daje identyfikację ze stadem. A dzwonek przy drzwiach? Pomyślcie tylko, w polskich domach większość dzwonków to właśnie "ding dong". Szczególnie w tych starszych. To dopiero jest paradoks: przecież te dzwonki produkowały komunistyczne firmy. Każdy mieszkaniec Polski ludowej, aby złożyć komuś wizytę musiał nacisnąć przycisk i usłyszeć dźwięk: elektryczny odpowiednik uderzenia serca w wieniec dzwonu. W ten oto sposób komuniści też pomogli przetrwać katolickiej kulturze i wierze.
Jesteśmy przyzwyczajeni do dzwonów. To dlatego tak bardzo obawialiśmy się afrykańskich wuwuzeli na mundialu w RPA. Tak bardzo, że FIFA żądała zakazu ich wnoszenia na stadiony. Dlatego tak podoba nam się rytm afrykańskich tam tamów i djembe. Bo jest w nich egzotyka, pociągająca, uwodząca, ale inna, niepokojąca. Podobną karierę robi wśród fanów "world music" aborygeńskie didgeridoo, najstarszy instrument świata. I znów ta sama funkcja co nasze dzwony. Ale nasze dzwony jakoś nie stają się instrumentem, chętnie włączanym do muzycznego repertuaru. Być może dlatego, że są nieporęczne?
Tak... pomyślał mężczyzna. Mały dzwonek brzmi trywialnie. A duży nie może być używany, choćby na koncertach, nie tylko dlatego, że wymagałby przewożenia ciężarówką. Dzwon, aby brzmiał dostojnie, musi brzmieć z wysoka, najlepiej ze starej wieży. Płoszyć gołębie i nietoperze. Wtedy jest sobą, pomyślał mężczyzna, zasypiając. Dzwon na tle nieba podczas pełni. I nietoperze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Znajdziesz nas w Google+