sobota, 4 sierpnia 2012

Polak Jugol: dwa bratanki


Jest coś na rzeczy w tym, że bałkańska nuta łatwo wchodzi Polakom w duszę. Kariera Bregovica i wszystkich mutacji jego utworków (od Kayah po Krawczyka) zaskoczyła chyba nawet jego samego. Goran na fali sukcesu sprzedawał u nas nawet greckie wersje swoich hitów! Nic dziwnego. Ta muzyka po prostu “wchodzi”, zwłaszcza, gdy do gardła wlało się już odpowiednią porcję zmrożonej czystej. Mamy koszmarnie ubogi folklor, biesiadne hity z disco polo też nie każdemu pasują, a na imprezach coś by się pośpiewało, potańczyło, posłuchało.
I tu pojawia się Goran. Brzmi lepiej niż Boys i “Niech żyje wolność” a funkcja muzyki podobna. Ciekawa sprawa, że przyjął się właśnie w Polsce. Nie w Niemczech czy Czechach.

Bo i nam bliżej do Jugoli (przepraszam za to określenie, nic w nim nie ma pejoratywnego, ale ciężko o nich pisać “Narody Byłej Jugosławii”). Może się mylę, ale mam wrażenie, że podzielamy z nimi coś, co nazwałbym kulturą wschodniego maczo. Męskie pijackie przyjaźnie, panienki, fury – Bregovic to wyczuł i dlatego zrobił płytę z obwieszonym złotem Krawczykiem. Oglądam czasem teledyski disco polo i widzę, że facet przedstawiony jest na nich właśnie jako cwaniago rozwalony na kanapie, opalony, wydziargany i solidnie oklejony masą mięśniową. Na szklanej ławie leżą kluczyki od jego audi, czasem BMW, w szklance grzechocze whisky z lodem, obok wiją się dwie panienki a przez lanserski telefon ubijane są szemrane biznesy, najczęściej związane z autami. Ta kultura kręci się w Polsce wokół aut, bo razem z bałkańcami podzielamy kult samochodu i o wiele więcej uwagi poświęcamy autom niż inne europejskie nacje. Bohaterami polskich wsi są goście handlujący autami z Niemiec (kult Niemiec i swoiste pasożytowanie na tym kraju to kolejna cecha wspólna Polaków i Jugoli), tacy co to potrafią w kilka lat dorobić się atakującej wzrok chaty i kilku gablot na podjeździe. Kobieta jest elementem tego dorobku. Nie ma żadnej konkretnej funkcji poza wyglądem. Kręci się z kąta w kąt, czasem wyskoczy do kosmetyczki do najbliższego miasta powiatowego, ogólnie nie ma nic do powiedzenia, a obserwując ich gdy są razem ma się wrażenie, że ona swą nieskładną paplaniną tylko mu przeszkadza w odpoczywaniu po kolejnej misji z lawetą. On jednak potrzebuje kobiety by wypełnić kształt swojego świata, a ona potrzebuje jego, bo “zarobiony obrotniak” w typie maczo to bardzo poszukiwany na prowincjonalnym rynku facetów towar.

Maleńczuk też śpiewa o ostatniej nocy w kryminale, więc jakby się w ten schemat trochę wpisuje, bo kryminalista nie jest w kulturze wschodniego maczo zjawiskiem negatywnym. Ot, obrotny gość któremu państwo przeszkadza w zarabianiu grubej kasy. Swoją drogą (a Maleńczuka człowieka i tzw. twórczości nie znoszę szczerze) udany jest ten numer i widać, że tekst nie wyszedł spod ręki tego rymopisa.

Jugole ze swym kultem aut, porywczością, temperamentem, zadziornością, cwaniactwem są do Polaków wybitnie podobni i chyba stąd tak dobrze czujemy się w ich rytmach. Ale ciekawe czy oni w naszych też? Co byśmy mogli im wcisnąć? Bo raczej nie folklor góralski czy kaszubski?

A tak swoją drogą to Polak czy Jugol w Niemczech to wyjątkowo ciekawe zjawiska.

2 komentarze:

  1. Raczej nie… Czytałem, że w latach 80. polska scena muzyczna zachłysnęła się wręcz jugosławiańskim punkiem i rockiem. Potem też folkiem. Nie wiem, czy podobnie było w drugą stronę, ale raczej średnio byłoby się czym zachłystywać. Chociaż Brygada Kryzys w Jugosławii grała i to chyba z powodzeniem, bo mieli tam bodaj płytę nagrywać. No ale to była Brygada Kryzys. Gdyby nie stan wojenny i PRL, mieli szansę zostać znanym europejskim zespołem.
    Z folklorem góralskim to zupełnie inna historia. Gdy “koko koko euro spoko” wygrało plebiscyt na piosenkę polskiej reprezentacji, Polacy (w stylu maczo z Twojej analizy) ze wściekłości zdzierali łańcuchy z szyi i rzucali adidasami w telewizor. Bo to wiocha. Trwająca później narodowa dyskusja przyniosła jeden wniosek: tylko muzyka podhalańska jest piękna, inne folklory to wiocha i koniec. Golce, Brathanki, Trebunie Tutki? ok. Ale skaczące i wyjące w rytm rockowej perkusji babuleńki? Szczyt prowincjonalizmu. Nie wiem, czy Lubelszczyzna jest “mniej” polska niż Podhale. Podejrzewam jednak, że jakby spytać jakiegoś etnografa, powiedziałby, że te rzewne baby śpiewają właśnie polską muzykę ludową, a folklor góralski pewnie ukradliśmy Słowakom, tak jak oscypka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, że tak! Golce mogą być, Koko nie może. Koko to wiocha, a wiochę nasz maczo z żoną odrzuca i się do niej nie przyznaje. Przecież jeździ na wczasy do Egiptu, je zestawy powiększone w Makdonaldach i ma konto na fejsie. Dzięki Koko mógł wreszcie przed kumplami powiedzieć jasno i wyraźnie: co za wiocha a ja nie mam nic z wiochą wspólnego! Krejzi is maj lajf na festynie wykrzyczy bo to przecież Golce, gwiazdy z TV. Ale Koko? Nie nie! Obciach. To nic, że w utworze palce maczał Kilar, że naśladowanie dźwięków kur wplecione jest w muzykę genialnie. Wiocha i tyle. No i prawda – wiocha. Ale cała Polska to wiocha. Krzywa Warszawa zbudowana jest jak wielka wieś, bez ładu i składu. Tak samo rozbudowuje się Wrocław (wczoraj stałem na tarasie kumpla i oglądałem chaotyczną budowę nowych osiedli, gdzie do mieszkań za 400 tys zł z widokiem na mur i okno sąsiada ludzie dojeżdżają błotnistymi traktami), w Radomiu przy przystankach autobusowych wałęsają się kury (tak tak, sam widziałem), a zdecydowana większość Polaków jeśli nie mieszka na wsi to z niej pochodzi. Tradycją mieszczańską też nie bardzo możemy się pochwalić.
      O zalewie góralskiego folkloru i nobilitacji góralszczyzny możemy kiedyś pogadać, bo zjawisko jest potworne.
      Nie wiedziałem, że już w latach 70-tych czerpaliśmy z Jugosławii punk i rock.

      Usuń

Znajdziesz nas w Google+