wtorek, 11 września 2012

Kiedy ucichną działa?

Starszy, siwowłosy mężczyzna siedzi nieruchomo na cmentarzu przy grobie na cmentarzu w Neuville -Saint-Vaast. Północna Francja. Blisko 50 tys. pochowanych niemieckich żołnierzy - ofiar I wojny światowej. Mężczyzna siedzi nieruchomo, milczy. Duma. O czym myśli? Co pamięta?

Takimi cmentarzami, większymi i mniejszymi Europa jest przeorana wzdłuż i wszerz. Każda większa budowa w każdym zakątku Europy kończy się wykopaniem niewybuchów z czasów wojny, albo niepochowanych szczątków z czasów wojennej zawieruchy. Tysiące wolontariuszy i pracowników fundacji do dziś pracują przy ekshumacjach ciał żołnierzy dwóch wielkich wojen, pochowanych w przygodnych grobach, rowach, w lesie. Nowoczesna, otwarta, wspólna Europa, kilkadziesiąt kilometrów pod powierzchnią ziemi kryje głębokie podziały, zadawnione rany, często nie zabliźnione.
Szczerze mówiąc, to ja nawet nie potrafię nie myśleć o tym, jeżdżąc po Europie. A przecież jestem z drugiego pokolenia urodzonego po ostatniej wojnie. Co robić, rodzinne opowieści, literatura, nawał filmów, lekcje historii w szkole. Wszystko skupia się na ostatniej wojnie, jest od niej GĘSTE. Wojna, a w zasadzie wojny, pierwsza światowa równie śmiercionośna jak druga, to nasze jedyne wspólne, europejskie wspomnienie - tak można by przypuszczać.
Jadę do Krakowa - po drodze Oświęcim, myślę o tragedii holocaustu. Czekam na prom w Dunkierce - przez głowę przewijają się obrazy z "Szeregowca Ryana" z lądowania w Normandii. Na Węgrzech w każdym mieście oglądam tablice lub pomniki, które uświadamiają mi, że Węgrzy pamiętają, jak skrzywdzono ich w Trianon. W ardeńskiej wiosce wprost widzę przed oczami sceny z "Kompanii Braci". Tylko w Niemczech nic nie widzę.Paradoksalnie. Nachodzi mnie myśl, że autostrady, które tną ten kraj we wszystkich kierunkach są bardzo ważnym elementem denazyfikacji. Pozwalają pozbyć się skojarzeń z Niemcami. "Wiesz, jechałem do Holandii przez Niemcy, no i... nic, po prostu droga, droga, 180, 190 na godzinę". Europejski korytarz transportowy, jak mówi Tomek.
Ciekawe, czy za kilkadziesiąt lat nasi potomkowie zapomną o wojnach, tak jak my zapomnieliśmy o rewolucji przemysłowej, narodzinach kapitalizmu, kolonializmie. Niby coś tam wiemy, Drucki-Lubecki, rabacja galicyjska, Wiosna Ludów. Ale to w ogóle nie rusza. Martwa historia. Czas pędzi i pierwsza połowa XX wieku oddala się z perspektywy. Rodzących się teraz wnuków już nie posadzą na kolana dziadkowie - weterani wielkiej wojny. Jakie opowieści powstaną w ich wyobraźniach?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Znajdziesz nas w Google+